Okropny ze mnie blogger, postuję tak rzadko! :<
W ramach przeprosin przygotowałam dla Was więcej zdjęć potrawy, którą tak naprawdę robiłam po raz pierwszy w swoim życiu. Na dodatek bez konsultacji z mamą!*
Odkąd pamiętam, jako mała dziewczynka uwielbiałam chłodnik lub jak to mówiła moja mama botwinkę - oczywiście wtedy głównym powodem do miłości był jej kolor. Z czasem dodatkowym walorem stał się również smak, a teraz doszedł kolejny atut - chłodnik można na prawdę bardzo łatwo i szybko przygotować! A do tego jest świetną alternatywą sycącego obiadu w największe upały...
Ach, no i oczywiście, JEST DIETETYCZNY. Nareszcie coś mało tuczącego...!
*ale spokojnie, wyszło przepyszne ;)
Do przepisu na ok 5 mniejszych porcji, potrzebujemy:
2 małe marchewki
1 średnia cebula (ja preferuję czerwoną)
2 litry wody
pęczek botwinki
400ml kefiru
2-3 łyżki śmietany 18%
4 małe ogórki zielone (lub jeden w wersji długiej)
duuużo koperku
łyżeczka soli ziołowej, pół łyżeczki cukru, szczypta pieprzu
Do dzieła! Na początek gotujemy wywar warzywny - mój w wersji studenckiej składał się z marchewki i cebuli. Oczywiście można dodać pietruszki i inne cuda, ale nie jest to wymagane.
Ewentualnie, tak jak moja mama, która nigdy do wywarów cierpliwości nie miała, możecie ugotować wodę z vegetą 'f '
Gdy wywar się gotuje (na średnim ogniu, dopóki marchewka nie będzie dosyć miękka), możemy się zabrać za krojenie naszej botwinki. Płuczemy i obieramy buraczki - te kroimy na grubszą kostkę, natomiast samą łodyżkę staramy się pokroić dość drobno.
Uwielbiam buraczki za ich kolor, dietetyczność i antyanemiczne działanie ♥
Gdy już wywar jest gotowy, zmniejszamy ogień i dorzucamy do niego nasze bordowo-różowe piękności.
Pamiętajcie o tym, że jakiekolwiek potrawy z buraczków gotujemy na małym ogniu! Jeśli zagotujemy zbyt mocno, wywar zmieni kolor z przepięknie różowego na niezbyt przyjemnie czerwony :c
Gotujemy dopóki większa kostka będzie miękka, przyprawiamy pieprzem i cukrem (ewentualnie również dodatkową solą), następnie całość studzimy do temperatury pokojowej. Na tym etapie możemy dodać również posiekanego koperku.
Czas na ogórki. Obieramy od jaśniejszego czubka do ciemnego, kroimy w drobną kostkę.
Gotujemy dopóki większa kostka będzie miękka, przyprawiamy pieprzem i cukrem (ewentualnie również dodatkową solą), następnie całość studzimy do temperatury pokojowej. Na tym etapie możemy dodać również posiekanego koperku.
Czas na ogórki. Obieramy od jaśniejszego czubka do ciemnego, kroimy w drobną kostkę.
Teraz, moim zdaniem, najtrudniejsza część przepisu. Nasze dzieło odstawiamy do lodówki na min. 2 godziny, a najlepiej na całą noc, aby wszystkie składniki odpowiednio dobrze "przegryzły się".
Następnego dnia możemy podawać z jajkiem ugotowanym na twardo - mnie zabrakło już wytrwałości :<
Nawet nie porobiłam zbyt wielu zdjęć...
Tak jak wspomniałam, przepis możecie urozmaicić ugotowanym jajkiem oraz, jeśli tylko lubicie, rzodkiewkami - kroimy je wtedy w plasterki i dodajemy w tym samym momencie co ogórki.
W każdym razie smacznego!
Tak jak wspomniałam, przepis możecie urozmaicić ugotowanym jajkiem oraz, jeśli tylko lubicie, rzodkiewkami - kroimy je wtedy w plasterki i dodajemy w tym samym momencie co ogórki.
W każdym razie smacznego!
P.S. Przepis podobno dosyć damski, jak to określił mój główny degustator - zupa musi być na ciepło.
Wybaczamy, miałaś dużo na głowie :3 Na pewno wypróbuję, dawno nie jadłam chłodnika(u? xd) Ale jest coś, co mnie zdziwiło: "Czas na ogórki. Obieramy od jaśniejszego czubka do ciemnego" - to ma jakieś znaczenie? :O Pytam, bo zawsze obieram jak leci x'D
OdpowiedzUsuńTak, czasem - przy tych naturalnych, nie GMO ogórkach, trzeba obierać od jaśniejszego czubka do ciemniejszego, aby ogórek nie zgorzkniał.
UsuńNie wierzyłam, ale kiedyś spróbowałam obrać odwrotnie i gorycz wystąpiła :)
O wow, dobrze wiedzieć :D
Usuń